sobota, 5 lutego 2011

~ Ciasto marchewkowe ~

W deserach najbardziej intrygujące jest to, że składniki ani trochę nie przypominają ostatecznego wyglądu ciast, ciasteczek, muffinów, bez, kremów czy innych słodkości. Dlatego też najczęściej, gdy zabieram się za przygotowanie deseru nigdy nie mam pewności, czy efekt końcowy będzie zadowalający, a co najważniejsze zjadliwy. Jednak od czasu do czasu podejmuję się próby stworzenia czegoś z niczego, szczególnie jeśli są chętni do zjedzenia. Toteż wczoraj z okazji wieczoru filmowego u P. poimprowizowałam trochę z tym przepisem i stworzyłam własne, „soczyste” ciasto marchewkowe. Na wstępie proszę o wybaczenie za mało precyzyjne podawanie ilości :)
 
Ciasto:
- 2 jajka
- 1 szklanka brązowego cukru
- 150ml oleju roślinnego
- 1/3 filiżanki syropu klonowego
- 2 średnie marchewki (ok. 300g) starte na drobnej tarce
- 1 starte jabłko bez skórki
- spora garść (ok. 70g) uprażonych orzechów włoskich
- garść pestek słonecznika
- 50g wiórek kokosowych
- garść suszonego ananasa (może być papaja) moczonych we wrzątku przez 5 minut
- 1 szklanka mąki żytniej razowej
- po 1 łyżeczce cynamonu, sody, soli, przyprawy do ciastek korzennych
- ½ łyżeczki proszku do pieczenia

W dużej misce ubiłam jajka z cukrem, nie przestając ubijać dodawałam powoli olej i syrop klonowy. Następnie wsypałam marchewkę, jabłko, orzechy, pestki, wiórki, ananasa, dokładnie wymieszałam. Potem dosypywałam mąkę, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji ciasta, zależało mi na tym by nie było suche tylko soczyste i wilgotne, więc nie dałam całej mąki. Na koniec wsypałam przyprawy i proszek do pieczenia i dodałam więcej cukru (tym razem cukru pudru) bo było według mnie za mało słodkie. Dno okrągłej formy wyłożyłam papierem do pieczenia, a brzegi posmarowałam masłem. Przez 1h15min ciasto piekłam w nagrzanym do 150st. piekarniku, a po tym czasie jeszcze przez 20min w 180st.  
 
Krem:
- 1 op. serka Philadelphia o naturalnym smaku
- cukier puder, ok. 1 filiżanki
- 50 g masła

Serek i masło utarłam na gładką masę, a następnie porcjami dodawałam cukier. Ponieważ ciasto wyszło mi dość słodkie, nie chciałam przesadzić z kremem i dlatego dosładzałam go stopniowo.
Upieczone i ostudzone ciasto, przekroiłam   ostrożnie na pół, posmarować spód kremem, przykryłam wierzchem i wstawiłam na trochę do lodówki (niekoniecznie). Smacznego!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz